Nie widać po ocenie? :) Pisałem też opinię w szałcie na stronie albumu. Jestem trochę rozczarowany, bo żaden kawałek nie dorównuje Blackstarowi, który jest jednym z najlepszych utworów minionego roku, więc naostrzył mi apetyt na mocną 4.5, może nawet 5. W rezultacie nie jest tak eksperymentalnie jak liczyłem, że będzie - to co dzieje się dalej jest z biegiem czasu coraz bezpieczniejsze. Nie mogę się też przekonać do nowych wersji, lubiłem łamany wokal w 'Tis Pity z demówki (był jakiś ujmujący w tym kawałku), ale zwłaszcza Sue rozczarowuje. Przyspieszyli tempo i przycięli, tak na singla, a liczyłem, że będzie odwrotnie i przyjebią jakimiś dziwnymi saksowymi solówkami ;) Ostatnie trzy utwory zauważalnie słabsze od wcześniejszych (najbardziej podoba mi się ostatni). Generalnie najlepszy Bowie od 1979, nawet wolę od Scary Monsters. Przede wszystkim zlatuje bardzo szybko i chciałoby się, aby był dłuższy o te 10-15 minut, a to zawsze dobry znak ;) Niemniej szkoda, że trochę nie rozwinęli niektórych utworów, bo czasem tam strasznie ciasno, a ja jednak lubię kilkuminutowe odjazdy :)
Też się przekonuję do Tis, ale perkusja na Sue to jednak trochę z innej bajki, jakby się Bowie wyrwał z sesji do Outside. Też się waham - takie 4-4.5, ale po Blackstar, Tis i Lazarusie, to jednak marzyła się 5.
Comments